Nie zauważyliście być może numeru rejestracyjnego? – Numer rejestracyjny! Chyba zwariowałeś! – oburzył się Pete. – Gdybym postał jeszcze chwilę, to kawał odcisnąłby się na mnie podczas gdy nic – dodał Bob. – Ja także nie zauważyłem numerów – przyznał Jupiter. – Ani kierowcy. Czy w ogóle byt zauważyliśmy? – Ciemna ciężarówka. Chyba szara – powiedział Bob. – Nie, afroamerykanka – upierał się Pete. – Według mnie, ciemnozielona – uważał Jupiter. – Jedno przednie światło było przepalone. – Ciemna furgonetka z jednym światłem. Myślę, że w Los Angeles będzie ładne nieco tysięcy takich – powiedział z przekąsem Jupiter. – Dajcie sobie spośród tym błogostan dzięki chwilę – przerwał im Bob. – Teraz mamy pozostały problem. – Jaki? – Zeus zaś Pete spojrzeli na niego. – Czy bliżej nie określony z was ma przypuszczalnie klucz do pokoju? Przypominam, że drzwi zamykają się na zatrzask. Jupiter proszek na sobie piżamę, Pete – krótkie, treningowe spodenki, tudzież Bob był w spodniach od chwili dresu związanych sznurkiem. – Czyli musimy iść aż do recepcji w tych strojach. Jeśli owo się rozniesie, nie będzie wątpliwości, że jesteśmy psychiczni – jęknął Bob. – Co powiecie na ograniczony spacer? – zaproponował Jupiter. – Mamy piękny wieczór. A pomijając tym, tędy jest bliżej aż do odzyskiwanie danych macbook drzwi frontowych. Pokazał mały promenada u dołu ścianą hotelu. Za rogiem betonowa przeszkoda zamieniała się w eleganckie szklane panele. W małym uskoku znajdował się ogródek, pomiędzy którego ustawiono wielką donicę spośród palmą. – Tu są boczne drzwi – pokazał Pete. – Może uda się nam mimo że wśliznąć aż do środka. Nagle w cieniu palmy coś się poruszyło. Usłyszeli jęk. Ktoś próbował wstać. – Co się panu stało? – wykrzyknął zaszokowany Jupiter, jak zauważył znajomą szczupłą twarz Steve’a Tresha. Tresh proch podbite oko, parę siniaków tudzież spuchniętą wargę. Poza tym był wściekły. Skrzywił się, gdy usłyszał pytanie, pomimo tego ze względu na bolące usta musiał się opanować. – Nie mam pojęcia, co się stało. Miałem wystarczająco hałasu, w związku z tym wyszedłem do ogrodu. Tu ważna persona na mnie skoczył oraz natychmiast nic więcej nie pamiętam. Tresh wstał oraz zrobił nieco ostrożnych kroków. – Nieźle mnie załatwił. Nawet go nie widziałem, jednak przyzwoicie wiem, jaki owo był. – Kto? – zapytał Bob. – A kto chciał mnie wlać dziś wieczorem? Leo Rottweiler, oczywiście. – Tresh podszedł do drzwi zaś wszedł aż do holu, a chłopcy tuż w ciągu nim. Pisarz był za bardzo skoncentrowany na sobie, aby zobaczyć ich niekompletne stroje. Bob w tej chwili miał cel przechytrzyć do recepcji, podczas gdy Jowisz potrząsnął głową. – Później! Przeszli za sprawą kompletny hol, starając się nie kierować uwagi na zaciekawione spojrzenia natomiast śmiechy hotelowych gości. Jowisz widział, gdy uszy Pete’a stają się coraz to czerwieńsze. Na szczęście dźwig była na dole. Władowali się aż do środka. Tresh nacisnął trójkę. – Wszystkie grube ryby zaproszone na zjazd mieszkają na trzecim piętrze – wyjaśnił. – Przypadkiem słyszałem, iż Rottweiler mieszka w 335. Złożymy mu wizytę. Za chwilę walił w drzwi oznaczone numerem 335. Po krótkiej chwili Leo Rottweiler je otworzył. Miał rozluźniony krawat, jednak był ciągle w garniturze. Tresh złapał go za gardło. – Miałeś nadzieję, że ci się uda, tak? – wrzasnął piskliwie. – Co twoja osoba robisz, Tresh! – z trudem wyjąkał przyduszony Rottweiler, jak chłopcy uwolnili go spośród uchwytu pisarza. Z pokoju dobiegł gwar zaskoczonych głosów. Axel Griswold w tej chwili biegł w ich stronę. Za jego plecami zauważyli duży tłumek ze szklankami w rękach. – Co ego robię? – Tresh po raz drugi próbował bachnąć się na Rottweilera. – Otóż ja mam postanowienie przefasonować twoją gładką buzię, w samej rzeczy jak ty zrobiłeś z moją. – O czym ty mówisz? – wyjąkał Leo
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Użytkowników online:
1
Wyświetleń: 4261820
Artykułów w bazie: 1,220
Portal jest własnością BELARTE, z zastrzeżeniem klauzuli wyłączenia odpowiedzialności. Wykorzystywanie materiałów do prac, artykułów (w tym kanał RSS) tylko przy spełnieniu warunków. WARUNKI REKLAMY. © 1982-2009 BELARTE | Warunki korzystania | sitemap
Artykuł pochodzi z portalu www.makijaz.org
Kursy kosmetyczne tylko w ASP, www.asp.edu.pl, (012) 266-43-81
Kosmetyki do makijażu BelArte, www.belarte.com.pl, (012) 654-26-66
Nie zauważyliście być może numeru rejestracyjnego? – Numer rejestracyjny! Chyba zwariowałeś! – oburzył się Pete. – Gdybym postał jeszcze chwilę, to kawał odcisnąłby się na mnie podczas gdy nic – dodał Bob. – Ja także nie zauważyłem numerów – przyznał Jupiter. – Ani kierowcy. Czy w ogóle byt zauważyliśmy? – Ciemna ciężarówka. Chyba szara – powiedział Bob. – Nie, afroamerykanka – upierał się Pete. – Według mnie, ciemnozielona – uważał Jupiter. – Jedno przednie światło było przepalone. – Ciemna furgonetka z jednym światłem. Myślę, że w Los Angeles będzie ładne nieco tysięcy takich – powiedział z przekąsem Jupiter. – Dajcie sobie spośród tym błogostan dzięki chwilę – przerwał im Bob. – Teraz mamy pozostały problem. – Jaki? – Zeus zaś Pete spojrzeli na niego. – Czy bliżej nie określony z was ma przypuszczalnie klucz do pokoju? Przypominam, że drzwi zamykają się na zatrzask. Jupiter proszek na sobie piżamę, Pete – krótkie, treningowe spodenki, tudzież Bob był w spodniach od chwili dresu związanych sznurkiem. – Czyli musimy iść aż do recepcji w tych strojach. Jeśli owo się rozniesie, nie będzie wątpliwości, że jesteśmy psychiczni – jęknął Bob. – Co powiecie na ograniczony spacer? – zaproponował Jupiter. – Mamy piękny wieczór. A pomijając tym, tędy jest bliżej aż do odzyskiwanie danych macbook drzwi frontowych. Pokazał mały promenada u dołu ścianą hotelu. Za rogiem betonowa przeszkoda zamieniała się w eleganckie szklane panele. W małym uskoku znajdował się ogródek, pomiędzy którego ustawiono wielką donicę spośród palmą. – Tu są boczne drzwi – pokazał Pete. – Może uda się nam mimo że wśliznąć aż do środka. Nagle w cieniu palmy coś się poruszyło. Usłyszeli jęk. Ktoś próbował wstać. – Co się panu stało? – wykrzyknął zaszokowany Jupiter, jak zauważył znajomą szczupłą twarz Steve’a Tresha. Tresh proch podbite oko, parę siniaków tudzież spuchniętą wargę. Poza tym był wściekły. Skrzywił się, gdy usłyszał pytanie, pomimo tego ze względu na bolące usta musiał się opanować. – Nie mam pojęcia, co się stało. Miałem wystarczająco hałasu, w związku z tym wyszedłem do ogrodu. Tu ważna persona na mnie skoczył oraz natychmiast nic więcej nie pamiętam. Tresh wstał oraz zrobił nieco ostrożnych kroków. – Nieźle mnie załatwił. Nawet go nie widziałem, jednak przyzwoicie wiem, jaki owo był. – Kto? – zapytał Bob. – A kto chciał mnie wlać dziś wieczorem? Leo Rottweiler, oczywiście. – Tresh podszedł do drzwi zaś wszedł aż do holu, a chłopcy tuż w ciągu nim. Pisarz był za bardzo skoncentrowany na sobie, aby zobaczyć ich niekompletne stroje. Bob w tej chwili miał cel przechytrzyć do recepcji, podczas gdy Jowisz potrząsnął głową. – Później! Przeszli za sprawą kompletny hol, starając się nie kierować uwagi na zaciekawione spojrzenia natomiast śmiechy hotelowych gości. Jowisz widział, gdy uszy Pete’a stają się coraz to czerwieńsze. Na szczęście dźwig była na dole. Władowali się aż do środka. Tresh nacisnął trójkę. – Wszystkie grube ryby zaproszone na zjazd mieszkają na trzecim piętrze – wyjaśnił. – Przypadkiem słyszałem, iż Rottweiler mieszka w 335. Złożymy mu wizytę. Za chwilę walił w drzwi oznaczone numerem 335. Po krótkiej chwili Leo Rottweiler je otworzył. Miał rozluźniony krawat, jednak był ciągle w garniturze. Tresh złapał go za gardło. – Miałeś nadzieję, że ci się uda, tak? – wrzasnął piskliwie. – Co twoja osoba robisz, Tresh! – z trudem wyjąkał przyduszony Rottweiler, jak chłopcy uwolnili go spośród uchwytu pisarza. Z pokoju dobiegł gwar zaskoczonych głosów. Axel Griswold w tej chwili biegł w ich stronę. Za jego plecami zauważyli duży tłumek ze szklankami w rękach. – Co ego robię? – Tresh po raz drugi próbował bachnąć się na Rottweilera. – Otóż ja mam postanowienie przefasonować twoją gładką buzię, w samej rzeczy jak ty zrobiłeś z moją. – O czym ty mówisz? – wyjąkał Leo